Widzowie mieli okazję szczegółowo zapoznać się z jego świadectwem, a trzeba przyznać - demoniczne doświadczenia, gdy był pogrążony w ciemności i z dala od Jezusa, były przerażające.
"Zagłębił się w świat okultyzmu i narkotyków. Dotknął w swoim życiu najciemniejszych stron rzeczywistości. Dziś pomaga młodym ludzim wystrzegać się tych dróg, które doprowadziły go niemal do obłędu" - usłyszeliśmy.
Korzeniecki wyjaśnił, że w tamtym trudnym czasie uciekał przed brakiem poczucia sensu, pustką, tym, co sprawiało, że życie było dla niego "nie do wytrzymania". Widząc biedę i alkoholizm, sam się w nim pogrążał. Odczuwał też depresję.
Jako trzynastolatek miał już "obsesję samobójczą".
- To wynikało z tego, że patrząc na świat dookoła, nie widziałem w nim nic, w czym chciałbym uczestniczyć i dlaczego warto byłoby żyć - wyjaśnił.
Przestał chodzić do Kościoła katolickiego. Zaczął za to słuchać muzyki metalowej, przyjął zdecydowanie ateistyczne poglądy. Zaczął pić, palić i eksperymentować z lekami psychotropowymi. Codziennie od rana do nocy znajdował się pod wpływem różnych środków odurzających. Jego znajomi przyjmowali zakłady czy przeżyje kilka kolejnych miesięcy.
"Korzeń" skierował się w stronę ruchów ezoterycznych. Zafascynował się bioenergoterapią czy wróżbiarstwem.
Pewnej nocy wyszedł i zaczął mówić w powietrze, że jeśli istnieją moce stojące za jasnowidzami i bioenergoterapeutami, to on chce, by to do niego przyszło.
Od tamtego momentu zaczął odczuwać wraz z kolegami "bardzo dziwną obecność".
- Mieliśmy wrażenie, że za nami cały czas ktoś drepcze, że jest ktoś na skraju widzenia, gdzieś się pojawia - mówi Piotr, kolega Leszka.
- Była to taka energia, która ciągle ci towarzyszyła i była to energia zaniepokojenia, czasem strachu - określa to odczucie drugi z kolegów - Wojciech.
Według Korzenieckiego, wokół nich zaczęły mieć miejsce także "dziwne, pechowe sytuacje", jak wypadki samochodowe. Ktoś nagle "dostawał białej gorączki" i kierował się w ich stronę.
Pewnej nocy, gdy szli lasem, miał poczucie, że ktoś "wpadł do jego wnętrza i zaczął wrzeszczeć: "teraz go zabij"." Chodziło o zabicie Piotra.
Wyciągnął nóż. Uświadomił sobie wtedy, że halucynacje zaczynają wpływać na rzeczywistość wokół niego.
Odtruł później swój organizm, ale to nie pomogło.
Jak opowiada, słyszał szepty w ścianie, łóżko, na którym leżał, wydawało mu się "stworem, który oddycha", firanka "zamieniała się w suknię ślubną i zaczynała tańczyć".
Takich samych halucynacji doświadczał również Piotr, który w przeciwieństwie do Leszka nie brał narkotyków, co wskazywało, że to nie one były odpowiedzialne za te doświadczenia.
Później "Korzeń" usłyszał w radiowej audycji, że sposobem na chronienie się przed złymi mocami są... karty tarota.
Kiedy ich dotknęli, wszystkie halucynacje zniknęły. Leszek nie był jednak pewien czy zajmowanie się tym sens.
- Zacząłem mieć dziwne przeżycia, zaczęło u mnie pojawiać się jasnowidzenie - wspomina.
Zagłębiał się coraz bardziej w okultyzm i wróżył innym, a wróżby okazywały się trafne.
Jednak, jak mówi, w nocy zaczął nawiedzać go "dziwny duch", który "wyjmował go z ciała".
Jego świadomość "odlatywała kilkaset metrów od domu", a później wracała do ciała z bólem.
Podczas jednego z seansów wróżbiarskich jedna z kart leżacych na stole zaczęła krwawić.
Po tym wydarzeniu postanowił, że nie będzie dotykać niczego, co z tym związane.
Na tym koszmar się jednak nie skończył - budził się w środku nocy i miał "przerażające halucynacje" - widział poćwiartowane ciała i słyszał wrzaski bliskich mu osób.
Trwało to wiele tygodni. W pewnym momecnie również przedmioty zaczęły samodzielnie wylatywać z wnętrz szafek.
Korzeniecki miał wrażenie, że diabeł nie chce go wypuścić ze swojej ręki. Miał dużo myśli samobójczych.
Na szczęście nie taki był jego koniec.
Pewnego dnia zdecydował że się pomodli. Pogardzał jednak wówczas Bogiem chrześcijan. Zwrócił się jedynie do "Boga Żydów".
Pewnego dnia koleżanka pożyczyła mu Biblię. Gdy ją czytał, odczuł wyraźną ulgę, ale gdy przestał, ta ulga zniknęła.
- W końcu zrozumiałem, że potrzebuję uwolnienia od demonów - wspomina.
Leszek poprosił o pomoc księdza, ale ten nie był w stanie mu pomóc. Kilkanaście dni później znalazł się na spotkaniu młodzieżowym. Ludzie z różnych kościołów zaczęli się za niego modlić w imieniu Jezusa Chrystusa.
To był przełomowy moment.
Dziś jest nie tylko pastorem, autorem kilkunastu książek, ale i twórcą programu profilaktyki uzależnień "Żyj poza klatką".
Na koniec programu Korzeniecki podkreślił, że najważniejsze jest dla niego Pismo Święte. Zaznaczył, że każda osoba, która znajduje się w dramatycznej sytuacji potrzebuje głosu Boga, który właśnie tam można znaleźć.
Program "Ocaleni" z udziałem pastora Korzenieckiego można obejrzeć tutaj
https://www.youtube.com/watch?v=eFik3OzvITk