Ufała w tym względzie władzom Chin, skąd rozpoczęła się pandemia. 14 stycznia na oficjalnym profilu WHO na TWitterze opublikowano komunikat:
"Wstępne dochodenie przeprowadzone przez chińskie władze nie znalazło żadnych wyraźnych dowodów na transmisję między ludźmi nowego koronawirusa (2019-nCoV) w Wuhan". (komunikat zamieszczamy pod artykułem, red.).
Władze Tajwanu twierdzą, że ostrzegały WHO już pod koniec grudnia w związku z ryzykiem przenoszenia się Covid-19 z człowieka na człowieka. Jak wskazują, wyrażane przez nie obawy i ostrzeżenia nie zostały przez WHO wzięte pod uwagę i przekazane dalej.
Tajwan utrzymuje, że jego lekarze usłyszeli od swoich chińskich kolegów, iż lekarze prowadzący terapię pacjentów chorych na nowego koronawirusa sami się zarażali, co było oczywistą oznaką, iż wirus może się niebezpiecznie rozprzestrzeniać - wskazuje dziennik "Financial Times".
Chiny potwierdziły zaraźliwość koronawirusa dopiero 20 stycznia po tym, jak WHO stwierdziła, że mogą pojawiać się "ograniczone" przypadki transmisji między ludźmi.
Gdyby WHO odpowiednio wcześnie posłuchała Tajwanu, mogłoby to ocalić życie i zdrowie wielu ludzi.
W mediach pojawiają się domniemania, że WHO zbytnio ulegała presji Pekinu.
To nie koniec oskarżeń pod adresem organizacji. Już około 700 tysięcy osób podpisało się pod petycją za odwołaniem jej szefa - Tedrosa Adhanoma Ghebreyesusa. Zarzucają WHO opieszałość i brak weryfikacji informacji, jakie Chiny podają o liczbie zgonów i zakażeń.
Wicepremier Japonii Taro Aso stwierdził nawet, że WHO znajduje się "na pasku Chin" i mogłaby równie dobrze nazywać się "Chinese Health Organization" (Chińska Organizacja Zdrowia).
Na podstawie: Fox News, Onet.pl
Preliminary investigations conducted by the Chinese authorities have found no clear evidence of human-to-human transmission of the novel #coronavirus (2019-nCoV) identified in #Wuhan, #China??. pic.twitter.com/Fnl5P877VG
— World Health Organization (WHO) (@WHO) January 14, 2020